Henryk Biłka – W Zawoi
Śniegi leżały w żlebach Babiej Góry,
Jak poszarpane w strzępy białe chmury
Wśród czerni lasów pnących się na stokach.
Nad nimi Diablak już drzemał w obłokach.
Skawica płynie pośród gór wąwozem
Między drzewami swoim skalnym łożem.
Kaczeńce gęsto obsiadły jej brzegi.
Z nadejściem wiosny całe ich szeregi
Od słońca brały kolory złociste
I spoglądały w nurty wody czyste.
Był zachód słońca. Rzeka wstęgą złotą
Wśród skał się wiła. Czy gnana tęsknotą
Do macierzystej Wisły w dolinie,
Czy chciała uciec, zanim zmrok napłynie?
Od Babiej Góry – któż pojmie jej cele?
Pędziła wartko, szumiące i śmiele
Pod kładką wąską, co na brzegach leży
Tu na zawojskiej pięknej wsi – rubieży.
Przez kładkę dróżka pobiegła w kotlinę
Gdzie stały chaty góralskie,jedyne…
Ma tym odludziu jak górskie szałasy
Do których owce wnet pędzą juhasi…